Kazanie na pogrzebie śp. Stanisława Mikos
Czyżowice, 29 maja 2019
Żałobni słuchacze,
W smutku pogrążona rodzino.
Pozwólcie, że na początku przypomnę postać śp. Stanisława.
05.11.1952 roku w miejscowości Olszyny koło Tamowa w rodzinie Genowefy i Juliana Mikos urodziło się dziecko - chłopiec. Dali mu na imię Stanisław. Był trzecim dzieckiem z ośmiorga rodzeństwa. Pracy od najmłodszych lat uczył się na gospodarstwie rodziców. Do szkoły chodził w Tarnowie, gdzie uczył się zawodu stolarza. Praktykę stolarską zdobywał w Kalwarii Zebrzydowskiej.
W latach 1971-72 odbył służbę wojskową. W trakcie rutynowych szkoleń uległ wypadkowi. Zostaje zwolniony przedwcześnie ze służby, wraca do rodzinnych Olszyn. Nie jest tu długo: w 1974 roku przyjeżdża do Czyżowic. Zamieszkuje u rodziny Kordzikowskich przy ul. Wiejskiej. Z Czyżowicami będzie już związany do końca życia.
Tutaj, w Czyżowicach, poznaje Irmę, z domu Trzaskalik. Zakochany po uszy, żeni się z nią 11.06.1977 roku. Zamieszkują na ojcowiźnie Irmy, ale on już myśli o budowie własnego domu. W tym samym roku 1977 przychodzi na świat pierwsze dziecko – Ewa. Syn Sławek urodził się w 1980 roku i w tym samym czasie dom mieszkalny był już pod dachem. Obok domu powstaje zakład stolarski. Stanisław rozwija działalność usługową. W 1990 pojawia się trzecie dziecko, Małgorzata. Na początku lat 90-tych powstaje firma MIXPOL, która do dzisiaj kojarzona jest z jej założycielem Stanisławem Mikos. Drugi zakład produkcyjno-handlowy powstaje w Zdzieszowicach.
Stanisław osiągnął wiele w życiu. Na szacunek i uznanie zasługuje fakt, że potrafił się też dzielić swoim dobrem. Wielki społecznik, zakochany w sporcie, wspierał jak mógł – przede wszystkim finansowo, klub piłkarski z Czyżowic – był wszakże jego prezesem do spraw gospodarczych. Wielu ludziom pomagał bezinteresownie. Uczestniczył w dożynkach gminnych, organizował festyny. Był zaangażowany w budowę Domu Kultury, Sali Gimnastycznej oraz kościoła. Tego kościoła. Tu m.in. ufundował ławki. Podczas całej budowy wspierał proboszcza materialnie. Za to wszystko chciałem mu powiedzieć serdeczne „Bóg zapłać”. Wielkim skarbem i miłością jego życia była rodzina. Kochał żonę, kochał dzieci, synową i zięciów, uwielbiał niańczyć i rozpieszczać wnuki.
Praca zawodowa, aktywność społecznikowska, a nade wszystko rodzina, nie pozwalały mu się zestarzeć. Zawsze uśmiechnięty, lubiący żartować, ciekawy świata, blisko ludzi, których zarażał swoją pasją. Taki był. I oto 26 maja w nocy Pan zabrał go do siebie. Nagle. Rozglądamy się wokół i stwierdzamy, że coś się definitywnie skończyło. Że Stacha nie ma już między nami. Z wysokości nieba spogląda na nas i się uśmiecha. Zdaje się mówić – żartując: „Nie ubolewaj nad tym, że się starzejesz. To przywilej, który nie jest dany wszystkim.”
W dniach poprzedzających dzisiejszy pogrzeb przychodziliście do kościoła modlić się za zmarłego Stanisława. W serce zapadły mi słowa jednej z pieśni, którą tu słyszałem: „Cokolwiek w świecie jest – wszystko marność… wszystko zginie, świat pominie, króla i cesarza śmierć nie minie”.
Drodzy siostry i bracia.
Spotykamy się ze śmiercią na każdym kroku. Słyszymy o niej, czytamy i patrzymy na nią. To przypomina nam o naszej śmierci, która z każdym dniem jest coraz bliższa. I chociaż czynimy wszystko, by ją oddalić, niemniej wszyscy musimy spotkać się ze śmiercią, musimy umrzeć. A przecież śmierć jest czymś sprzecznym z naszą naturą. W Księdze Mądrości czytamy: „Bóg nie uczynił śmierci i nie cieszy się ze zguby żyjących. Stworzył bowiem wszystko po to, aby było... Bo dla nieśmiertelności Bóg stworzył człowieka, uczynił go obrazem swej wieczności. A śmierć weszła na świat przez zawiść diabła.” Pan Bóg stwarzając człowieka, powołuje go do życia wiecznego i to niezależnie od tego, ile czasu człowiek żyje na ziemi – wieczność jest dla stuletniego człowieka, dla dwudziestolatka, a także dla dziecka nie narodzonego, któremu przyszło żyć zaledwie kilka miesięcy czy dni pod sercem matki. Bóg bowiem przez fakt zaistnienia człowieka na ziemi czyni jego życie wiecznym. Stworzeni jesteśmy zatem do życia. Życia nie tylko doczesnego, ale i nadprzyrodzonego. I ono czeka nas po śmierci. O tym, że takie życie istnieje, przekonuje nas Chrystus, który mówi o sobie: „Ja jestem zmartwychwstanie i życie. Kto we Mnie wierzy, nie umrze na wieki”. Możemy więc powtórzyć za św. Pawłem: „Gdzież jest o śmierci, twoje zwycięstwo? Gdzież jest o śmierci, twój oścień?... Bogu niech będą dzięki za to, że dał nam odnieść zwycięstwo przez Pana naszego Jezusa Chrystusa”.
Niebo nie jest jakąś iluzją, którą za chwilę David Copperfield zachwyci swoich widzów. Niebo to nie nasze dziecięce pragnienia, ale rzeczywistość, którą obiecał nam Jezus, a przypieczętował tę obietnicę swoim zmartwychwstaniem. Zmartwychwstanie Pana Jezusa jest podstawą naszej chrześcijańskiej nadziei: skoro Jezus zmartwychwstał, to i my zmartwychwstaniemy. W prefacji pogrzebowej usłyszymy za chwilę słowa pełne nadziei: „Życie Twoich sług, Panie, zmienia się, ale się nie kończy. A gdy rozpadnie się dom doczesnego zamieszkania, znajdą przygotowane w niebie wieczne mieszkanie”.
To nasze życie tu, na ziemi często porównuje się do pielgrzymki, do drogi. Ciągle jesteśmy w drodze. W drodze na spotkanie z Bogiem. Przy takich okazjach, jak pogrzeb, dobrze jest zrobić sobie rachunek sumienia i zapytać siebie: jak wygląda moja droga, dokąd mnie prowadzi? Jak wygląda moje życie? – ile w nim dobra, które Bóg przygotował dla mnie, abym je czynił? Na tym polega mądrość, którą kieruje się w życiu człowiek wierzący, który wie, że na końcu ziemskiej drogi przyjdzie rozliczyć się z Bogiem i stanąć przed Nim w prawdzie.
Stojąc dzisiaj przy trumnie śp. Stanisława, dziękujemy Ci, dobry Boże, za jego życie i za wszelkie dobro, jakie czynił w życiu z miłości do Ciebie. Dziękujemy za przykład jaki zostawił: dobrego męża i ojca, społecznika, pracodawcy, filantropa. Dziękujemy za jego uśmiech i dobre słowo. W kamieniu ktoś wykuje datę jego urodzin oraz śmierci. Stojąc nad grobem jeszcze raz zliczysz jego lata - sześćdziesiąt sześć. Bóg jednak inaczej liczy niż człowiek: dla Niego nie jest ważne ile człowiek przeżył lat, ale jak je przeżył. To „jak” kiedyś zadecyduje o naszej wieczności.
Tego brata naszego, śp. Stanisława, zechciej nagrodzić Panie, szczęściem nieba. A gdy przyjdzie mi stanąć przed Tobą - na progu wieczności, przywitaj mnie Panie w Twoim domu i powiedz: „pójdź sługo dobry i wierny, wejdź do radości Pana Twego”